Obserwatorzy :)

środa, 27 lutego 2013

Rozdział 9

 No dobra było tylko 6 komentarzy, ale no cóż czasem lepiej, czasem gorzej :/ Dodaje dzisiaj, ale nie wiem czemu ale ja chyba nie mam talentu do pisania, razem z Darią :c ale no coż dzisiaj dodaje moje wypociny...Zapraszam do czytania ;)
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Ten dzień powinien być lepszy od wczorajszego, nadal miałam ślad z bliskim kontaktem pięść Scotta. Nie znosiłam tego człowiek na maxa, ale humor miał mi poprawić Kendall jakąś niespodzianką, tak mi powiedział wczoraj.
Wyszłam z domu i nie zaniemówiłam zobaczyłam Kendalla w skórzanej kurtce na motorze. Słychać było cichy warkot silnika, podeszłam do chłopaka.
- Hej, nie wiedziałam ze masz motor- wskazałam na maszynę.
- To Logan, ale pożyczył mi dla szpanu- rozsiadł się na motorze.
- Fajny, to gdzie mnie zabierasz.?- podeszłam do Kendalla.
- Może na jakoś przejażdżkę-poruszył znacząco brwiami.
- To fajnie tylko się jakoś ubiorę, spokojnie sama dam rade- zobaczyłam, że chłopak zszedł z motoru.
- Jaa...yyy...Chce tylko przywitać Kore...hehe...
- Czyli chcesz mi powiedzieć pod tym szyfrem ze chcesz wejść ze mną do domu- spojrzałam na niego.
- Heheh...Ja.? Nieee...
- Dobra wejdź do mojej jamy.
Weszliśmy do domu, Cat nie było postanowiła, że pójdzie z Loganem...A co mnie to obchodzi?!? Ważne ze jestem z Kendallem sama w domu.
- Choć, do mojego pokoju- uśmiechnęłam się.
- No dobrze...Jak nalegasz....- uśmiechnął się i poszedł ze mną do pokoju.
- Emm..Zagraj na gitarze pooglądaj moje rzeczy- weszłam do łazienki.
                                                              ***Oczami Kendalla***
Weszła do łazienki, ale była mała sprawuszka w łazience była szyba do polowy drzwi, dzięki czemu widziałem kontur jej ciała, ale zaniemówiłem, kiedy ściągnęła bluzkę, rzuciło mi się coś w oczy, a dokładnie coś na jej prawym ramieniu. Tatuaż. Wstałem z łózka i zobaczyłem jej zdjęcia głównie z Cat potem z rodzicami miała taki sam kolor oczu jak jej mama, po tacie miała kolor włosów. Następne zdjęcie przykuło moją uwagę, był na nim jakiś chłopak w brązowych włosach i czarnych oczach, może to jeszcze nie było takie ciekawe, ale widok jego całującego Emily w policzek i obejmującego ją w pasie. Był jeszcze napis staranny i pochylony 'Dla Emily najwspanialszej dziewczyny, na zawsze...' Dobra teraz się wkurzyłem, czyli okazało się, całowałem zajętą dziewczynę, fajnie. Usłyszałem otwierające się drzwi łazienki, a potem czarne oficerki, ciemne obcisłe rurki biodrówki, biały top i skórzaną kurtkę z podciągniętymi rękawami i włos w warkoczu na bok, no dobra...Bardzo spodobał mi się ten widok!
- Dlaczego mnie oszukałaś.?- podszedłem do niej.
- Co.?!
- 'Dla Emily najwspanialszej dziewczyny, na zawsze'- pokazałem na zdjęcie.
- To jest zdjęcie moje i mojego przyjaciela z Polski- Tomka.
- Ale dlaczego on ciebie całuje!!! Lubię cię i dziwnie mi jest ciebie przytulać, lub tak jak 2 dni temu całować...
- Kendall...Zaraz, zaraz jesteś o niego zazdrosny.?!
- Szczerze...Tak jestem, może nie jesteśmy parą, ale przyjaźnie się z tobą i czuje się z tym dziwnie!- krzyknąłem.
- Przyjaźnie się z nim od małego, jest dla mnie jak brat, którego nigdy nie miałam...A to zdjęcie to pamiątka, bo byłam w Polsce 3 lata temu, a to zdjęcie zrobiła moja mama, a dlaczego mnie pocałował w policzek, nie wiem! Ale teraz przez ciebie, przypomniałam sobie o nim i o rodzicach, których nie widziałam od 3 lat! - Wydarła się na mnie, jednak po tym fakcie głos się załamał, zobaczyłem pojedynczą łzę spływającą po jej policzku.
- Emily...- Mój głos zrobił się spokojny, podeszłemu do dziewczyny i położyłem rękę na jej ramieniu, jednak ona ją strąciła i wybiegła z pokoju.
- Emily!- Pobiegłem za dziewczyną, zrobiło mi się głupio i smutno a najwięcej bylem wściekły na siebie, ponieważ to ja się uniosłem i krzyczałem na nią.
Nie było jej na dole, od razu pomyślałem o ogródku, wyszedłem prze balkon i zobaczyłem skuloną Emily na huśtawce. Powoli się zbliżałem się do dziewczyn, a do moich uszu dobiegło szlochanie, od razu zaczęły piec mnie oczy, zamrugałem kilka razy.
- Emily...Ja przepraszam, naprawdę przepraszam...- podszedłem do niej.
- Zostaw mnie...Zostaw- kolejny szloch.
- Przepraszam, że się uniosłem, przepraszam, że na ciebie naskoczyłem, porostu bardzo Cię lubię i czuje się z tym dziwnie- powiedziałem spokojnie zerkając na nią.
- Kendall...Ja-ja też ci-ciebie bardzo lubię, ale musisz mi ufać- spojrzała na mnie czerwoni i zaszklonymi oczami. Wytarłem kciukiem kolejną łzę, usiadłem obok niej i przytuliłem najlepiej jak umiem nie chciałem jej puszczać, tęskni za nim za rodzicami a ja bestialsko krzyczałem na nią.
- Kendall...
- Cicho...Posiedzimy tu- Jak będziesz chciała pojedziemy, teraz poczekaj tu chwile.- wstałem i skierowałem się do środka po szlem do jej pokoju wziąłem dwa koce poduszki i gitarę. Wszedłem na ogród rozłożyłem koce i poduszki, a gitarę na poduszkach.
- Emily, może będzie wygodnie- wskazałem na koc.
- Ale dlaczego to zrobiłeś.? - podeszła do mnie i spojrzała miała nadal czerwone oczy i różowane policzki od płaczu.
- Chciałem żeby było miło, żeby można było posiedzieć-spojrzałem na nią z uśmiechem, lekko odwzajemniła uśmiech i wytarła nos.
Wszedłem na kocyk zdjąłem moje oficerki i usiadłem na kocu po turecku, dziewczyna po dłuższym zastanowieniu poszła w moje ślady.
- Co tu robi gitara-posłałem jej znaczące spojrzenie-Mam zagrać na gitarze, prawda.?
- Nieee...No- spojrzałem na nią z miną szczeniaczka.
- No dobra- wzięła gitarę do ręki, a po chwili usłyszałem melodię, a potem cichy delikaty glos dziewczyny, spojrzałem na nią, miała zamknięte oczy, z jej ust wydała się piosenka.  Jej głos był piękny taki delikaty i mocny za razem. Wsłuchiwałem się w jej śpiew, który wypełnił cały ogród, przyszła do nas też Kota, położyła się obok mnie.
- I jak- położyła gitarę obok siebie i spojrzała na mnie.
Nie wiedziałem, co powiedzieć, słowa nie mogły tego wyrazić.
- Masz talent- spojrzałem na nią.
- Dziękuje, nigdy nie robiłam tego przed innymi, tylko czasem coverujemy z Cat.
- Jej jeszcze nie słyszałam, ale chciałbym słyszeć tylko ciebie- co?!? Co ja mówię! Pomyśli, no właśnie, co pomyśli?
- Ojj postaram się się- uśmiechnęła się.
                                                ***3 godziny później***Oczami Emily***
Bardzo miło minęły 3 godziny były śmiechy, granie na gitarze, znowu ganianie.
- Jedziemy- wstała i założyła buty.
- Gdzie...Aaaa...Spoko- wstałem
Skierowaliśmy się na maszynę i przy okazy przechodzić przez dom wzięłam okulary. Wyszliśmy i zamknęłam drzwi. Weszłam na motor i złapałam Kendalla w pasie. Znowu poczułam jego perfumy. Chłopak za szybko ruszył i poleciałam na niego. On tylko spojrzał na mnie i tylko uśmiechnął się. Ruszył i poczułam wiatr we włosach, jechaliśmy przed siebie, czułam ciepło, które szło, że zbliżającym latem pogoda robiła się coraz bardziej ładniejsza i cieplejszy. Liście zrobiły się już zielone, a słonice dawało coraz mocniej. Ale zadziwiająco cieszyłam się na te wakacje, ciekawie się zaczęły a jeszcze rodzice przylatują za 2 tygodnie.  Zjechaliśmy na leśną ścieżkę czuć był zapach sosen liście szeleściły pod kołami. Jechaliśmy chwilę, potem Kendall stanął i zszedł z motoru.
- Choć....Wyciągnął do mnie dłoń, zachwyciła ją i zeszłym z motoru.
- To gdzie idziemy.?- spytałam idąc obok niego.
- Takie jedno małe miejsce, kiedyś zgubiłem się tu z chłopakami, bo James chciał nabierać grzybów, a Logana, jako 'znawca lasu' miał nas prowadzić i wyszło z tego, że znaleźliśmy to miejsce a Logana dostał, bo każdy był przemoczony i głodny!- Spojrzałam na niego, wyobrażałam sobie jego mokrego ubłoconego wybuchłam śmiechem, na co on zareagował zażenowaną miną.
- Z mojego punktu widzenia nie było miłe!
- Przestań, bo nie wytrzymam...-złapałam się za boki żeby się ogarnąć.
On jednak wziął garść liści i rzucił ją we mnie parę wpadło mi do buzi, szybko je wyplułam, on śmiał się jak nieogarnięte dziecko.
- Ty paskudo!- rzuciłam się na niego.
- Cholera!-wpadłam na niego, ale na nasze nieszczęście z tylu była górka, z której się kulnęliśmy.- Złaś ze mnie blond parszywcu!!!-wydarłam się na niego.
- A co nie podoba ci się?- zetknął na mnie.
- Leże na korzeniu- powiedziałam śmiertelnie poważnie.
- Nie jest aż tak źle.
- Zabije-przewróciła go, że teraz ja na nim leżałam- Lepiej?
- Popatrz Justin Bieber!- wskazał odwróciłem się odwrócił mnie i znowu leżał na górze- I jak?
- Spierdalaj!
Wstał ze mnie podał mi rękę, podniosłam się, otrzepałam się od ziemi i liści. Skierowaliśmy się przed siebie, przed nami były gęste liście, Kendall rozłożył liście i zobaczyliśmy malutki stawek z obrośniętym pomostkiem i stary, ale uroczy opuszczoną chatkę.
- Tu..Tu jest pięknie!- było tu jak w bajce jeszcze świeciło słonice, a barwy zieleni były uwydatnione.
- To jest nasze tajne miejsce, taki azyl, który tylko my znamy- spojrzał na mnie.
- Nikomu nie powiem, nie chce żeby tu byli ludzie jest tu jak w bajce.
Podeszłam do starej chaty, dotknęłam jej ściany była chropowata i obrośnięta mchem i bluszczem. Spojrzałam na chłopaka patrzył na mnie i się uśmiechnął. Weszłam do środka, wszystko było zielone i stratę. Domek był 2 piętrowy nie chciałam wchodzić do góry, bo schody mogły się zarwać, na parterze były 5 średnie pokoje. Spodobał mi się ten domek. Teraz skierowaliśmy się na stary mostek. Był on oddalony o jakieś 6 metrów od domku. Podeszłam do niego, kilka belek nie było był cały w mchu i trawie. Wóda była zadziwiająco czysta, napływały na niej lilie wodne.
- Kendall tu jest pięknie i magicznej-podeszlam do niego.
- Cieszy mnie to, nikomu jeszcze tego nie pokazałem, tylko nasza grupa o tym wie- uśmiechnął się.
- Chciałabym tu kiedyś zamieszkać widzieć gromadkę dzieci ubiegające po podwórku i 2 psy, które bawią się z nimi.- spojrzałem po całości.
- Mi też to miejsce się podoba-spojrzał na mnie- Chodzi, ufasz mi.?- wyciągnął do mnie dłoń.
- No dobra- niechętnie się zgodziłam i zachwyciła za jego ciepła dłoń.
Chwycił ją i zaprowadził głębiej w las wydać było teatrze drzewa zaczęłam się obawiać. Spojrzałem na Kendalla on tylko uśmiechnął się i prowadził mnie dalej, po chwili zasłonił mi oczy i prowadził, słyszałam szelest liści. W końcu odsłonił mi oczy i moim oczom ukazał się kocyk na polance pełnej kwiatów.
- Emily, to jest miejsce, które znalazłem już bardzo dawno temu-spojrzałem na niego nie wiedziałam, co myśleć, to miejsce było wspaniałe i niezwykłe.
- Ale...Ale dlaczego.?
- Chciałem ci to pokazać, nikt po za mną nie zna tego miejsca i teraz tobą..
Weszłam na polanie była nie wielka, ale było w niej coś intymnego nikt by nas ty nie znalazł, była to taka izolatka od świata. Usiadłam na miękkim kocyku, chłopak poszedł w moje ślady.
- Mam taką propozycje-powiedział nie pewnie, spoglądając na mnie.
- Jak masz zamiar mnie zgwałcić w najbliższym rowie i powiedzieć, że porwał mnie zniewieściały niedźwiedź to dziękuje- wylałam pośpiesznie z kocyka, jednak chwycił moja rękę i pociągnął s powrotem na kocyk.
- Nie! Nie chce tego robić!...Chociaż...-spojrzał na mnie i się uśmiechnął się.
- Spadam stąd- wstałam i kolejne pociągnięcie.
- Nie mam zamiaru cię zgwałcić-Usiadłam po turecku na przeciw niego.
- Kolegujemy się już od 4 dni i tak myślę...
- Tak-spojrzałam na niego.
- No, że wymieniamy, co nam się podoba w tej drugiej osobie- uśmiechnął się lekko.
- Włosy, podoba mi się ich kolor-spojrzałam na niego.- Teraz ty.
- Yyy...
- No wiem, że do ładnych nie należę, ale chyba coś ładnego we mnie jest, ty znaczy na zewnątrz-spojrzał na mnie.
- Oczy, masz błękitne oczy jak ocean-uśmiechnął się i lekko zawstydził- Teraz ty.
- Oczy zielone jak mech....
- Śmiech
- Nie, nie ja mam okropny śmiech jak umierający w konwulsjach orka- zaśmiał się, że mnie-Nie masz ładny śmiech-uśmiechnął się.
- Podoba mi się, że grasz na gitarze-spojrzał na mnie lekko się uśmiechnął-dzięki, chciałem ci to samo powiedzieć-wytknął na mnie język, odwzajemniłam uczynek.
Ściągnęłam kurtkę, zdjęłam kurtkę i położyłam się na kocyku. Słonice było w godzinach szczytu, spojrzałam na Kendalla patrzył się na mnie i się uśmiechał.
- się Podoba ci się tu prawda-położył się po przeciwnej stronie i podparł się na łokciu.
-Nawet bardzo-przybrałam podobną pozycję, co on.
-W Polsce jest zupełnie inaczej-urwałam kwiatek i zaczęłam nim poruszać żeby zrobił się jak wiatraczek.
- Jak tam jest.?-Spojrzał na mnie, położyłam się powrotem, -zimniej, ale każda pora roku jest tam piękna, jeszcze, kiedy tam mieszkałam chodziłam to mojej sąsiadki na jazdę konną uśmiechnęłam się na samo wspomnienie o rżeniu koni, o łąkach, na których się pasły i zabawę z Tomkiem z nimi, od razu poczułam jak pojedyncza łza spływa mi po policzku. Chłopak wytarł kciukiem pojedyniczą łzę.
- Spokojnie-przytulił mnie do siebie- jestem tu-wyszeptał w moje włosy.
- Dziękuje- mimochodem objęłam go, i wtuliłam się w ciepły tors przy nim czułam się bezpiecznie.
- Może nie jestem przyjacielem...- Weszłam mu w słowo- Jesteś…- chłopak tylko spojrzał na mnie i delikatnie się uśmiechnął.
Po godzinie rozmów, zrobiło się już z lekka ciemnawo, więc postanowiliśmy, że wracamy już do domu, przeszliśmy przez lasy i doszliśmy do motoru. Ostrożnie Weszłam na niego i objęłam chłopaka w pasie. Ruszyliśmy z miejsca, a przez moimi oczami mrugały światła latarni i miasta, które teraz wyglądało pięknie. Byliśmy już niedaleko domu jednak moje przemyślenia przerwały klakson tira. Wszystko działo się tak szybko czułam tylko nagły uściski chłopaka i ciężar upadku na asfalt. Dopiero po chwili zorientowałam się, że chłopak trzymał mnie w uścisku na jeździ a on sam na nic reagował, szybko z pod niego wyszłam dopiero teraz zorientowała się, co się stało motor był w częściach, a chłopak całe poharatane plecy uklękłam obok niego.
- Kendall! Kendall słyszysz mnie! Kendall! - Chłopak lekko otworzył oczy.- Spokojnie jest tylko 10 metrów do domu damy radę.- Pomogłam mu wstać z plecy były w fatalnym stanie, a policzek cały otarty. Czemu on to zrobił.? A to wszystko moja wina...Chłopak teraz cierpi, a mi nic nie jest.
- Kendall dasz radę wstać.?- Spytałam spokojnie.
- Może dam, ale iść już nie bardzo.- Nie czekając dłużej wzięłam jego rękę i upadlam ją na moim ramieniu.
- Damy radę...
To 10 metrów było katorgą dla Kendalla czuła jak jego ból narastał ja tylko z całych sił próbowałam nie dotknąć jego pleców żeby nie sprawić mu więcej cierpienia. W końcu doszliśmy do drzwi szybko je powtórzyła a moim oczom ukazała się włochaty piszczek kory, skierowaliśmy się do łazienki szybko pomogłam mu usiąść na krawędzi wanny.
- Kendall, jeśli coś poczujesz, bardzo mi przykro to wszystko moja wina, dlaczego to zrobiłeś.?
- Chciałem tego, nie chciałem żebyś cierpiała jak dzisiaj rano przez ze mnie- lekko spojrzał na mnie i syknął z ból.
- Teraz może zaboleć - powoli i ostrożnie ściągnęła z niego kurtkę była na niej krew dopiero teraz zobaczyłam powagę tej sytuacji, miał całe poharatane plecy, teraz najgorszy moment ściągnięcie koszuli z lekko zaschniętą krwią.
- Kendall teraz będzie boleć- powoli zaczęłam ściągać z niego koszule a on coraz bardziej zacząć syczeć z bólu. Pobiegłam po bandaż i wodę utlenioną
-Uwaga...-Dotknęła miejsca chłopak hamował się, aby nie krzyczeć tylko stękał z bólu. Z trwających miejsc zaczęła lecieć piana prze wodę utlenioną. Plecy miał w fatalnym stanie, kiedy skończyłam owinęłam jego plecy bandażem, a policzek przemyłam i zakleiłam plastrem.
- Już po wszystkim...- Uśmiechnęłam się lekko do niego koszule wywaliłam do kosza, chłopak powoli wstał z wanny i poszedł do mnie, oparł swoje czoło o moje.
- Jesteś wspaniała...Dziękuję- pocałował mnie lekko w czoło.
Poczułam jego wargi na moim czole, czułam jego ciepło. Delikatnie dotknął mojej tali, patrzył mi w oczy.- Mogę cię pocałować.?
- Nie wiem...ja..Ja...- delikatnie dotknął moje wargi, powoli zamknęłam oczy, dotknęła mojej tali. Za wszelką cenę próbowałem nie dotknąć jego pleców. Chciałam pogłębić pocałunek, ale chłopak miał opory, co do tego.
- Czego się boisz to tylko pocałunek.?- spojrzałam na niego, on spuścił lekko głowę.
- No, bo..Emm..Już nic- odsunął się od de mnie i podszedł do okna. Starałam się obok niego i dotknęłam jego ramienia
- Kendall wiem jesteśmy przyjaciółmi, możesz mi powiedzieć- odwrócił się w moja stronę.
- No, bo ja nie umiem się całować, jak widzę jak Logan całuje się z Cat lub chłopcach, że swoimi dziewczynami czuje się głupio- Podeszłam do niego podniosłam jego podarunek i pocałowałam. Miał opory całował z zamkniętymi oczami a ręce miał prawie przy sobie.
- Kendall, uspokój się i wyluzuj. Przybliży się do mnie bardziej, przecież nie gryzę- chłopak wykonał polecenie spotykaliśmy się ciałami w kończy czułam jego bliskość.- Obejmuje mnie w pasie, ale bardziej mocniej, lub jak chcesz złap mnie za szyję jedną ręką żeby lepiej pokazać, że umiesz całować .- Kendall złapał mnie za szyję- i co dalej.?
- Zrób mi bigos wiesz.?!? Pocałunek mnie, ale otwórz gębę i wczuj się w pocałunek żeby nie było fałszywie tylko delikatnie i nami...- chłopak wbił się w moje usta i w końcu poczułam prawdziwy pocałunek, jego ręką błądziła po moich plecach czułam, że wreszcie wziął sobie moje rady do serca, pocałunek stał się coraz bardziej namiętniejszy.
Odespałam się od niego i spojrzałam w jego oczy, lekko mówiąc brakło mi tchu.
- Ale to tylko pomoc naukowa, to nic nie znaczy, prawda.?- spojrzałam na niego.
- Jasne i nie wspominamy o tym nikomu, zgoda.?- podniósł jedną brew.
- Zgoda, ja powoli będę się zbierać...- chłopak skierował się do wyjścia z łazienki.
- Pfff...Chyba cię coś powaliło w takim stanie do domu i na pieszo.? O nie, nie może upadlam na jezdnie, ale nigdzie nie idziesz...Zostaniesz tu na noc.
- Ale ja nie chce sprawiać problemu...
- Choć rozłożę ci kanapę, jest bardzo wygodna- mrugnęłam do niego, zareagował uśmiechem. Zeszliśmy na dół po drodze wzięłam koce i poduszki z mojej sypialni.
- Poczekaj chwilę- chłopak usiadł ostrożnie na krześle obok, a ją wzięłam się za rozdzielanie tej cholernej kanapy już wiem, czemu nie spaliśmy tutaj z Cat, zaczęłam pociągać ją do siebie przy tym stękając ją na korcie do tenisa.
- Wyłaś cholero!!!!- Mocno kopnęłam w kant kanapy, spojrzałam na chłopaka on tylko powstrzymywał się od śmiechu- nie uderzeń cię, bo jesteś poturbowany- poprosiłam mu palcem.
- Ochh...Jak ja się cieszę- rozsiadł się na krześle, ja zrobiłam gest, że mam go na oku.
Po jakiejś GODZINę rozłożyłam kanapę zrobiłam kakao, lezalam obok chłopaka oczywiście w odpowiedniej odległość, w której jeszcze pomagała Kora. Chociaż chciałam leżeć wtulona w jego tors i czuć jego ciepło, a ten pocałunek.? Do tej pory kręci mi się w głowie, ją wiedziałam, że dla mnie ten pocałunek znaczył dużo. Ale co mogę zrobić, chłopak postrzega mnie, jako przyjaciółkę, która doradzi, pocieszy i po naśmiewa się z niego, ale nie dziewczynę, która będzie kochał, całował, co chwilą i był przy niej.
Wstałam i poszłam chłopakowi po kolejna dawkę leków przeciw bólowych. Wzięłam jeszcze szklankę wody.
- To ostatnie, a jutro z rana zmienię ci bandaż i mogę tylko powiedzieć, że będziemy bardziej bolało niż dzisiaj- podałam mu rzeczy, od razu wykonał czynność.
- Dziękuję...
- Poczekaj chwilę idę ubrać piżamę- pobiegłam na górę i ubrałam za dużą koszulkę i krótkie spodenki i jeszcze zawiązała włosy koka i najważniejsze umyłam żeby.
Zeszłam na dół i położyłam się.
- Dobranoc...- nie usłyszałam odpowiedzi, zobaczyłam, że chłopak już spał, mogę powiedzieć, że wyglądał słodko jak spał nie patrząc na bandaże.
Położyła się i zamknęłam oczy, po jakiś 10 minutach poczułam, że ktoś zabiera Korę. Po chwili zorientowała się, że chłopak przesunęło się do mnie na tyle, że był do mnie przytulony obioł mnie ręką i poczułam delikatne i miękkie wargi na moim policzki.
- Dobranoc....





Strój Emily:



















Strój Kendalla:

środa, 20 lutego 2013

Rozdział 8



 Boże 14 komentarzy, DZIĘKUJEMY!!!! ;D i w tym miło by tyle zobaczyć xD :33 i już jest równe 1919 xDD w połowie pisała to Daria, ale większość JA! :33 wiem kochasz mnie za tą skromność i tym razem postaramy się wcześniej dodać rozdział:P a teraz zapraszamy do czytania :))
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
 Siedziałam spokojnie na kanapie w salonie, kiedy zabrzęczał dzwonek do drzwi, a nasz piesek pędem ruszył do drzwi i zaczął ujadać. Ohh... Tak bardzo nie chciało mi się wstać, ale w końcu, od czego mam Emily w domu?
- Emily! Otwórz drzwi! Ktoś przyszedł, a Kora nie daje mi w spokoju wylegiwać się na kanapie!
- Ty stary leniu! Masz od drzwi jakieś pięć metrów i dupy ci się nie chce ruszyć? Wstań i otwórz, bo ja szukam pracy, a Kora.? Kora, choć tu!- odpowiedziała Emily, po czym znowu odezwał się dzwonek, a pies w skoczył jej na kolana i położył się na nich.
- Ale masz problem. Nie możesz na chwilę przerwać i...
- Cat! Otwórz te cholerne drzwi!
- Ohh... Już idę- zsunęłam się z kanapy i otworzyłam drzwi. Ujrzałam stojącego w progu uśmiechniętego Logana, a zaraz za nim Kendalla.
- O cześć. Co tutaj robicie?- zapytałam.
- Pomyśleliśmy sobie, że może razem wybierzemy się na deskę. Co ty na to?
- Fajnie, tylko mam nadzieję, że najpierw nauczysz mnie jeździć- odpowiedziałam z uśmiechem- Oczywiście Emily też przydałaby się jakaś lekcja- spojrzałam porozumiewawczo na Kendalla.
- To da się załatwić- odpowiedział chłopak z uśmiechem.
- Dobra wejdźcie. Muszę się jeszcze ubrać-, mimo, iż była 9 rano to ja cały czas byłam jeszcze w piżamie. Chłopacy weszli i od razu zajęli kanapę. Pospiesznie wtargnęłam na górę i zaczęłam przeszukiwać szafę. Znalazłam nawet przyzwoitą parę szortów, bluzkę no i oczywiście vansy. Ledwo zdążyłam założyć spodenki, kiedy z dołu zaczęły dobiegać niecierpliwe nawoływania Emily.
- Cat! Co ty tam jeszcze robisz? Już prawie 15 minut czekamy. Pospiesz się, bo pójdziemy bez ciebie!
- Marudzisz, bo ty miałaś czas się ubrać, kiedy ja... Robiłam coś ważnego.
- Chciałaś chyba powiedzieć, że leżałaś przed telewizorem. Masz minutę!
- Co?! Przecież w tym czasie nawet nie zdążę ci odpyskować!
- 50 sekund- odliczała uporczywie Emily, wiec nie było, co tracić czasu, tylko trzeba było się spieszyć. Tylko ostatnie poprawki i gotowe! Zbiegłam na dół, ale zastałam tam tylko Logana.
- Kurczę! A jednak nie zmieściłam się w czasie. Dawno wyszli?- zapytałam.
- Nie. Jakieś dwie minuty temu, Emily wzięła jeszcze ze sobą Korę.
- Ohhh... Ta jędza Emily nie mogła poczekać tych kilku chwil. Ale przynajmniej na ciebie mogę liczyć- uśmiechnęłam się, po czym podeszłam i pocałowałam go w usta. Od razu poczułam motyle w brzuchu.
- Może jeszcze zdążymy ich dogonić- powiedział Logan, kiedy zamykałam drzwi od mieszkania.
- No jasne! Znając życie Emily leży gdzieś w krzakach w najlepszym wypadku z tylko jednym złamaniem.
                                                               *    *   *
- Ta też jest twoja?- spytałam, kiedy Logan podał mi drugą deskorolkę.
- Nie. Pożyczyłem ją od Carlosa. To mój przyjaciel. Jest jeszcze James, od którego Kendall pożyczył deskę dla Emily. Wszyscy mieszkamy w jednym domu.
- Musicie mieć naprawdę wesoło. Czterech facetów w jednym mieszkaniu to jest coś.
 No nie zupełnie... Jest jeszcze Victoria, Dziewczyna Carlosa i Lily którą chodzi James.
- Wow. Brzmi nieźle. Jak wy się tam wszyscy mieścicie? A tak poza tym to chciałabym poznać całą waszą ekipę- powiedziałam z uśmiechem.
- Wszystko w swoim czasie. Ale jest teraz coś ważniejszego- nagle mina Logana spoważniała.
- Jaka?- spytałam nie wiedząc, czemu tak nagle przybrał poważny ton głosu.
- Musimy znaleźć Emily i Kendalla zanim nawzajem zrobią sobie krzywdę- odpowiedział i wybuchnął śmiechem, a ja razem z nim.
- A skoro już o nich mowa...- Zauważyłam Emily pędzącą tyłem na deskorolce (nie wiem, jakim cudem i nawet nie chce wiedzieć) a zaraz za nią biegł Kendall wymachując rękami i krzycząc: „ Zatrzymaj się! Nie tak cię uczyłem! Zaraz po nim Emily: "Niczego mnie nie uczyłeś! Kazałeś tylko wejść na deskę!" A za nimi pędził ten mały biedny piesek, który ledwo zipał. Po prostu nie mogłam powstrzymać się od śmiechu.
- Jako dobrzy przyjaciele, powinniśmy pomóc tym niedorajdom. Zresztą jak zawsze...
- W sumie racja- odpowiedział Logan, po czym pobiegł w kierunku (kierującej się na drzewo) Emily. Ja postanowiłam pozostać w BEZPIECZNEJ odległości i przyglądać się tej całej komicznej sytuacji. Miałam już nawet wyciągnąć telefon i nagrać to zdarzenie, jednak wybuchy śmiechu uniemożliwiały mci to. Loganowi w ostatniej chwili udało się zatrzymać, zanim wpadła na drzewo. Emily mała podwójne szczęście: nie rozglabała się na drzewie i nie stała się pośmiewiskiem wielu ludzi, ponieważ w parku oprócz nas nie było nikogo. Podeszłam do Logana i Emily.
- No to twoja koordynacja ruchowa osiągnęła nowy poziom- spojrzałam na nią i uśmiechnęłam się szyderczo.
- To...To wszystko przez niego- powiedziała zdyszana i wskazała palcem na Kendalla, który dobiegł do nasz ledwo łapiąc oddech.
- Ojj no przepraszam...- podszedł do niej- Wybaczysz mi.?- podniósł jedną brew, huhuh zaraz ją pocałuje. Przypatrywałam się całej tej sytuacji.
- Dobra...- wymknęła na niego język- Chodzi idziemy ćwiczyć- pociągnęła go za rękę i pobiegli dalej, a Kendall znowu przybrał uśmiechniętego ryjosza.
- Widziałeś to! Co tu było romantycznego! Oto ten gościu, który pochłania 2x big maka jest romantyczniejszy.
- Ważne, że jesteśmy razem i saaami...-wyszeptała mi do ucha.
- Też ujdzie...-lubiłam się z nim drażnić, spojrzał na mnie łobuzerskim uśmiechem, złapał mnie w pasie i obdarzył mnie czułym i powolnym pocałunek. Nagle wyrwał nas z tak miłej chwili krzyk Kendalla.
- Emily! Zatrzymaj się! Zaraz cię złapie! - i zobaczyłam koło nas Emily pędzącą z 20km/h i drącej się w niebo głosy, a za nią Kendalla pędzącego, który wymachiwał rękoma.
- Jezu...- powiedziałam i zrobiłam faceplam, na co Logana zareagował lekkim chichotem.
* * *
- Teraz trzeba się lekko odepchnąć- Logana złapał mnie w pasie. Ćwiczyliśmy już z 2 godziny i zaczynałam łapać jak się utrzymać i już powoli jechać. Odepchnęłam się i powoli jechałam przed siebie. W końcu zrozumiałam, o co chodzi. Logan podjechała obok mnie.
- Uczeń przerósł mistrza- wskoczył na moją deskę i dał mi szybkiego całusa. Uwielbiałam tego chłopaka.
Zobaczyłam nagle przejeżdżających obok nas Emily z Kendallem. Złapałam ją za dłoń żeby się zatrzymała, jak udało się jej już tak jeździć.?
- Dlaczego tak już jeździsz? To ja miałam zaszpanować przed tobą, co umiem!-ona zeszła z deskorolki.
- Słuchaj...Trzeba wyczuć deskorolkę, uchwycić pochylenie deski i dobrze się pochylić...-uśmiechnęła się do mnie.
- A tak naprawdę.?
-Wyjebałam się...-spojrzałam na nią od razu spuściła głowę a ja w buchnęłam śmiechem.
- No to nauczyciela miałaś...wspaniałego-spojrzałam na Kendalla.
- Właśnie mnie nauczył! Umiem jeździć!- powiedziała nagle, wyrwał mi się krótki chichot. Nagle usłyszałam krzyk.
-Kogo to Kundel!!!
- Emily, nie upilnowałaś Kory!-spojrzałam na nią z wyrzutem.
-KORA! -ryknęła i pobiela w stronę psa
***
-Mogłaś zostawić tego psa w domu! Są z nim same problemy, nie dość, że goniła wiewiórkę w parku to jeszcze napastowała biedne matki z dziećmi! Weź jej kup kaganiec!-powiedziałam do Emily wchodząc do baru.
- Ciekawe, jaki ten pies ma 20 cm!- usiadłam na kanapie i spojrzałam na Emily.
- Idę zamówić jedzenie, co chcecie.?-spytała Emily.
- 2 sałatki, burgera i 3 cole- uśmiechnął się do niej Kendall.
- Okej-powiedział krótko i skierowała się do kasy.
***Oczami Emily***
Skierowałam się do kasy, kiedy nagle zderzyłam się z jakimś kolesiem. Spojrzałam, kto to...Ugh mogłam nie patrzeć pieprzony Scott. Boże jak ja tego człowieka nienawidzę, a jeszcze, co zrobił Cat...Wydrapałabym mu oczy. Chociaż nie...Szkoda paznokci.
- Ooo przyjaciółka mojej dziewczyny..-uśmiechną się.
- Ona nie jest twoją dziewczyną, ma teraz wspaniałego chłopaka, którego kocha
- Słuchaj dziewczynko, ten frajer nie ma ze mną szans...
- Ona ciebie nie kocha, po tym, co jej zrobiłeś ty bez wstydna świnio, biłeś ją, poniżałeś i. Zgwałciłeś, ona nigdy ci nie wybaczę, a ja nienawidzę cię za to jesteś pierzonym gnoj...- nie skończyłam, bo z całej siły uderzył mnie w twarz, upadłam i poczułam ostry ból i krew w ustach. On tylko złapał mnie za twarz i powiedział.
- To jest dopiero początek kwiat...
- Zostaw ją! Jesteś popapranym gnojem! - spojrzałam na Cat, która była z chłopakami.
- To jeszcze nie koniec...- szepnął i uciekł. Upadlam na posadzkę czułam narastający ból w czaszce. Kendall podbiegł i spojrzał na mnie. Ja spojrzałam na nich wszystkich wstałam i uciekłam do domu nie chciałam żeby ktoś widział mnie w takim stanie.
***Oczami Cat***
Kiedy tylko zobaczyłam Scotta nogi ugięły mi się jeszcze, kiedy zobaczyłam, że uderzył Emily, nie wytrzymałam pobiegłam do niego.
- Zostaw ją! popapranym gnoju!- chłopaki byli moja obstawa, ale kiedy spojrzałam na Kendalla widać, że płonie ze wściekłości. Powiedział coś do Emily i uciekł, Kendall podbiegł do Emily jednak ona wstała i uciekła, Kora, jako jej pies popędziła w tym samym kierunku, co właścicielka.
- Chłopaki, wracamy do domu trzeba sprawdzić, co z nią- spojrzałam na chłopaka- Kendall ty najbardziej.
Szybkim krokiem poszliśmy w kierunku naszego domu. Byłam zła na siebie, że pozwoliłam jej pójść do tej cholernej kasy samej, Scott chciał mnie, a na Emily się wyżył. Czemu ja w ogóle poznałam tego człowieka i nie słuchałam ostrzeżeń Emily po względem jego osoby. Od razu przypomniało mi się...to..to nie mogła usunąć z pamięci tego widoku. Po policzku spłynęła pojedyncza zła, Logan chyba to zobaczył, bo od razu podszedł do mnie i bez niczego przytulił mnie, mimochodem go objęłam. Czułam ciepło jego ciała, tylko obok niego czułam się bezpiecznie.  Spojrzałam na Kendalla szedł powolnym krokiem, z głową wbitą w chodnik. W końcu doszliśmy do domu, otworzyłam drzwi i weszłam do środka z chłopakami.
- Zostańcie tu...-pobiegłam na górę sprawdzić, co z nią, drzwi do jej pokoju były zamknięte.
-Emily otwórz...-zapukałam
-Nie...
-Otwórz te drzwi!-zaczęłam walić w te drzwi.
- A czy ty masz 12 palców.?-Powiedziała przez drzwi.
- Nie...- nie wiedziała, o co jej chodzi, Scott za mocno walnął ją w głowę.
-Masz odpowiedzi-to było całkiem dobre, zaczęłam walić w te drzwi-otwórz je albo je wywarze!
- Dajesz!-krzyknęła, w padłam na pewien pomysł, zeszłam na dół wzięłam Kendalla za koszule i pociągnęłam do ogródka, Logan szedł za na mi i przypatrywał się z uśmiechem tej całej sytuacji.
-Właź!-powiedziałam i wskazałam na okno do pokoju Emily.
-Co?!-spojrzał na mnie.
- Właź, ona ciebie posłucha-popchnęłam go na żywopłot prowadzący do okna-my będziemy w domu-uśmiechnęłam się do Logana, on chyba zrozumiał, bo uśmiechnął się i skierował się ze mną do domu, zostawiając przy tym Kendalla samego.
Weszłam do domu od razu chłopak pociągnął mnie do siebie i pocałował namiętnie, kiedy w końcu się od niego oderwałam spojrzałam na niego. On tylko się uśmiechnął.
-Tego mi brakował przez cały dzień-uśmiechnęłam się, pociągnęłam go na kanapę i usiadłam mu na kolanach- cieszę się, że cię poznałam-spojrzałam na niego, on tylko mnie przytulił.
-Może spotkamy się jutro, saaami…-spojrzał na mnie, od razu się zgodziłam, za dużo Emily jak na jeden dzień, jutro będzie miała Kendalla na cały dzień wiec niech się cieszy.
- Oglądamy jakiś film.?
- Możemy, tylko pójdę spytać się czy oglądają z nami, czy siedzą i zamulają u góry…-wstałam z Logana pocałowałam go szybko i pobiegłam do góry, kiedy już byłam blisko drzwi usłyszałam głos Kendalla.
- Nie bój się go, jeśli znowu coś ci zrobi pamiętaj, że masz mnie i zawsze możesz na mnie liczyć…- oni będą razem nie mam bata, będą…uśmiechnęłam się do siebie i bez zapukania weszłam do pokoju Emily. Kendall obejmował dziewczynę, ona jego i tak siedzieli na łóżku jej warga była rozcięta, ale już nie leciała z niej krew.
-Hej…emm…oglądacie z nami jakiś film, będzie popcorn i takie tam, co wy na to.?-spojrzeli po sobie i jak na zawołanie pokiwali głowy.
- Świrusy…-odwróciłam się i poczułam jak coś uderzyło mnie w głowę. Poduszka. Odwróciłam się, i wzięłam poduszkę do ręki.
-Kto to zrobił?-w tym samym czasie palcem Emily na Kendalla, a Kendall na Emily.-Znając życie to ty zrobiłaś, parszywa istoto!-zamachnęłam się i trafiłam centralnie w twarz Kendalla.
-To będzie wojna!- krzyknął i zamachnął się na mnie, lecz za mną staną Logan, który przyszedł pewnie po tych wrzaskach, ja zrobiłam unik on dostał w twarz.
-Ale masz w banie od de mnie!-wnerwił się i wziął poduszkę, którą dostał i rzucił wprost w Emily. Ta stanęła jak wryta i spojrzała na niego złowrogo.
-Lepiej wiej….
-Emm..Aaaaaa!!!!-rzucił swoją amunicję na podłogę i pobiegł pędem na dół, ona jak strzała wybiegła za nim. Ja z Kendallem pobiegliśmy za nimi na dół, kiedy zbiegliśmy ze schodów, zobaczyliśmy widok Emily goniącej Logan wokół kanapy, a temu wszystkiemu przypatrywała się Kora.
- Choć tu kędzierzawy!-rykła w stronę Logana.
-Emm…zastanówmy się, nie…-pobiegł w moją stronę i schował się za mną.
-Kochanie…jakie to słodkie…
- I dlatego że Cat cię obrania to w ciebie nie rzucę.? Hahaha…dobry żart….
- Ona mnie nie obrania, jest moją żywą tarczą…-uśmiechnął się szyderczo.
- Ale to sło….CO?!? Emily daj mi poduszkę!-odwróciłam się w stronę Logana.
- Kochanie, misiu…żabeniko…KENDALL!-spojrzał łaskawie na przyjaciela.
- Nie chciałeś ostatnio wyjść mi z łazienki…zemsta jest słodka-uśmiechnął, ja też nie kryłam uśmiechu.
- O cholera…
Ta walka trwała z jakieś 3 godziny wszyscy byli zmęczeni, ale śmiali się jak by wyszli z psychiatryka. Wszędzie były pióra i poszarpane poduszki.
- Wy jesteście....
-...Wspaniali-powiedział Logan.
-...Fajni-powiedziała Emily
-...Uroczy-powiedział Kendall
-...Pojebani-powiedziałam i w buchnęliśmy śmiechem. Już się boję co będzie jutro.....


Strój Kendalla i Logana:



















Strój Emily:



















Strój Cat: