Obserwatorzy :)

wtorek, 25 grudnia 2012

Rozdział 5


Weszłam do domu, ściągnęłam buty, rzuciłam torbę na stolik i skierowałam się do swojego pokoju. Włożyłam swój codzienny strój : ubrałam duże spodnie dresowe do tego bluzę o dwa rozmiary na mnie za dużą (ale wygodną !). Ściągnęłam soczewki i założyłam kujońskie okulary jak to je Cat nazywała. Zrobiłam koka od niechcenia, włożyłam jeszcze moje kapciuszki. Zeszłam na dół i zaległam na kanapie, włączając jakąś tandetną komedie romantyczną. Kora położyła mi się na brzuchu. Jednak cały czas rozmyślałam, że na pewno o czymś dzisiaj zapomniałam, ale jednak nie mogłam przypomnieć, co to było. Po jakiś 10 minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. Mój piesek od razu rzucił się w stronę drzwi oczywiście nie wyrobiła zakrętu i obiła się o szafkę w kuchni (śliskie panele) zaczęła drapać i ujadać. Leniwie zeszłam z kanapy i skierowałam się w stronę drzwi. Wzięłam Kore na ręce i zatkałam jej gębę ręką i otworzyłam drzwi. Kendall. Zrobiłam oczy wielkie jak orbita. Zapomniałam!!!Cholera, cholera, cholera, cholera darł się we mnie mały głosik. Ale mogę szczerze powiedzieć, że wyglądał bosko ubrany był w: ciemne przetarte rurki, miał koszulkę z dekoltem w serek do tego ciemno szary sweter i dopełniające to czarno-szare vansy. Spojrzałam do na niego, to na siebie. On wyglądał jak ciacho, a jak bezdomny.
- Zapomniałaś.-powiedział uśmiechając się drwiąco.
- Nie, nie, niee...Tak-spojrzałam na swój strój, ludzie los bywa okrutny i zabije Cat, ponieważ bardziej byłam zajęta nią i zupełnie zapomniałam o MOIM spotkaniu.Fuck.
Kora coraz bardziej dawała mi się we znak na moich rękach. Spojrzałam na niego, przyglądał mi się przenikliwie. Nie wiedziałam, o co chodzi.
-Nosisz okulary..-wskazał przedmiot spoczywający na moim nosie.
-Emm..nie-szybkim ruchem ściągnęłam okulary i pociągnęłam za włosy, które spowodowały spadniecie mojego koka, czym porównując wyglądałam jak bezdomna, na którą rzuciły się zgraja kotów.
-Niezdara..-powiedział i wziął kosmyk moich włosów za ucho.-Czemu ład..-zaciął się i poprawił- Dobrze ci w nich. Dlaczego nie widziałem cię w nich wczoraj.?
-Noszę soczewki, ale kiedy długo je noszę zaczynają mnie piec oczy i zakładam okulary, w domu to już tym bardziej...Wejdź i ściągnij buty...-jednym ruchem ręki zaprosiłam go do środka i zamknęłam drzwi, kiedy zaczęłam odstawiać Kore szybko się wyprostował.
-Nie rób tego!
-Czemu?!? Ręka mi ścierpła.
-Może ty nie pamiętasz, co się wczoraj działo, bo się ze nie ŚMIAŁAŚ!!!
-Niee-od razu uśmiechnęłam się, bo przypomniał mi się obraz tego wszystkiego-Serio zielone skarpetki w paski...-zaczęłam się śmiać.
-Weź wyjdź-wskazał mi drzwi i już się śmiał.
-To mój dom debilu!-zaczęłam się szczerzyć
-TO ja wychodzę-spoważniał i wyszedł.
-Zaraz przyjedzie, bo: a) ma tylko skarpetki, b) bo zrobił to specjalnie...3, 2,-zaczęłam odliczać, ale już wszedł do domu i zamkną drzwi.
-Dobra wygrałaś i się od obrażam.
-Serio?-powiedziałam i odłożyłam Kore.
Weszliśmy do salonu.
-Może się gdzieś przejdziemy.?-zaproponował Kendall-Czy chcesz cały dzień siedzieć w domu.?
Chociaż jego wzrok wskazywał żebym wybrała pierwszą opcje, ale może racja Cat wybyła na randkę to, czemu ja nie?!?
-Mogło być fajnie, tylko się przebiorę, ok.?
-Dobrze- uśmiechną się i zobaczyłam jego dołeczki w policzkach, a na dodatek znowu widziałam ten błysk w jego oczach.
Weszłam na górę i ubrałam rutki, czarny top, jeansową kurtkę, do tego moje ulubione okulary spięłam włosy w kok, założyłam zwykłe czerwone vans i lekko się podmalowałam i musnęłam eyelnerem na pin-up i byłam gotowa. Zeszłam na dół i zobaczyłam, że Kendall siedzi na jednym końcu kanapy a Kora na drugim i spoglądała na niego złowrogo. Podeszłam do niego i szturchnęłam go w ramię.
-Ładnie wyglądasz, idziemy-uśmiechną się promienie i wstał z kanapy.
Założył buty zamknęłam Korę w domu i wyszliśmy na ulicę.
-To gdzie idziemy.?
-Może przejdziemy się na lodowisko.
-Yyyy...emm...no...spoko-nie paliła się do tego pomysłu, dlaczego? Bo nie umiem nawet stać w łyżwach na lodzie a co dopiero jeździć.
-No naprawdę brzmiało to szczerze...Co jest.?
-Nie umiem jeździć.
-To cię nauczę-uśmiechną się chytrze.
W końcu doszliśmy na miejsce budynek był ogromny. Weszliśmy i skierowaliśmy się na lodowisko wypożyczyliśmy łyżwy i jako pierwsza weszłam na lód a już wyglądałam jak umierający bażant w konwulsjach zaczęłam wymachiwać rękami i nogami żeby utrzymać równowagę, Kendall szybko do mnie podbiegł i złapał mnie w pasie.
-No dobra, nie umiesz jeździć.-powiedział, co najmniej rozbawiony moim stanem, ale ja byłam zdenerwowana, że mnie dotykał i jeszcze na dodatek poczułam jego perfum.
-NO-CO-TY !
Wszedł na lód.
-Teraz spokojnie, będę cię trzymał...-powiedział i przybliżył się do mnie jeszcze bardziej i na dodatek mocniej trzymając mnie w pasie.
Na początku nawet dobrze mi szło, ale tylko w tedy, kiedy Kendall trzymał mnie w pasie i NIE puszczał.
-Dobra teraz odjadę od ciebie tak z 3 metry, a ty do mnie podjedziesz, ok.?-powiedział coraz bardziej oddalając się.
-Dobrze!
Lewa, prawa mówiłam sobie w myślach. Powoli odepchnęłam się od lodowiska, na razie dobrze, potem trochę mocniej i coraz bardziej zbliżałam się do chłopaka rozłożył ramiona żeby mnie złapać...Ale zapomnieliśmy o jednym...NIE UMIEM SIĘ ZATRZYMAĆ!!! Zaczęłam coraz szybciej zbliżać się do Kendalla, że złapała go za jedną rękę obróciliśmy się parę razy i wszyło z tego, że ja wyrąbałam się na lód a Kendall siedział na mnie okrakiem.
-Złaś ze mnie !-wydarłam się i wszyscy na lodowisku spojrzeli na nas jak byśmy robili To na lodowisku.
-Zaraz myślisz, że to takie łatwe-niezdarnie próbował stać, co w skutek tego jeszcze raz na mnie spadł i tym razem całym ciałem.
-Brawo..Wiesz, że ludzie patrzą się na nas jak na debili-próbowałam się na niego nie patrzeć wiec cały czas patrzyłam się na boki.
-Wiem o tym, ale... fuck.
-Aaa!-wydarłam się.
-Co coś się stało zrobiłem ci coś?!?
-Niee...W tyłek zimno, spadaj!!!
W końcu ze mnie zszedł i pomógł wstać.
-No dobra to był zły pomysł, ale teraz pojeździmy razem, ok.
-Dobrze-pogłaskałam mój obolały i zmarznięty tyłek.
Pojeździliśmy tak jeszcze z 2 godziny oczywiście nie obyło się bez moich boskich upadków i podkoszenia jakiegoś dziecka. No cóż mówi się trudno. Ale najgorszym było ja często wpadłam w ramiona Kendalla i czułam jego perfumy, które przyprawiały mnie o zawrót głowy i ciepły tors chłopaka. W końcu zeszliśmy z piekielnego lodowiska i skierowaliśmy się na gorące kakao z bitą śmietaną do baru obok lodowiska.
-To jak oceniasz mnie i moją jazdę powypadkową na lodowisku.?-spytałam się siadając na kanapie w obok blondyna.
-Emm..Szczerze czy kłamać.?-powiedział i wytknął język.
-Kłam.
-Bosko, super jesteś rewelacyjna.-zaczął się śmiać i znowu dostał kuksańca w bok.-Nie no znowu.-spojrzał na mnie z urazą
-To było za to, że się na mnie zwaliłeś i zamarzł mi tyłek przez ciebie!
-Możemy sprawdzić czy zamarł.?-zaczął się śmiać.
-Spadaj się zboczeńcu!
W buchnęliśmy śmiechem.
***
-Dobre kakao-powiedział blondyn i po chwili ujrzałam na jego nosie bitą śmietanę.
-Masz coś na nosie-wzięłam chusteczkę i przybliżyłam się do chłopaka i znowu spojrzałam w jego zielone oczy i szybko wytarłam śmietanę z nosa, bo czułam motylki w brzuchu.
-Pewnie.
Wzięliśmy rzeczy i wyszliśmy. Skierowaliśmy się do mnie do domu szliśmy uliczkami, które były już oświetlone lampami, bo zrobiło się ciemno. Zimno mi się zrobiło, ale nie chciałam tego po sobie poznać i szłam dziarsko do przodu. Przez przypadek dotknęliśmy się dłońmi, oczywiście lekko się przy tym zarumieniłam. W końcu zaczęłam drżeć z zimna chłopak to zauważył i objął mnie ciasno ramieniem, że musiałam się aż do niego przytulić. W końcu dotarliśmy do domu.
-Wejdź zmarzłeś-powiedziałam i otworzyłam drzwi Kora się od razu na mnie rzuciła i o dziwo ucieszyła się, że Kendall nawet przyszedł.
-Szczerze nawet słodkim jest ten piesek-przytulił psa, a moja sunia ośliniła go całego.
-Oglądamy jakiś film.?-spytałam nalewając soku.
­-Możemy...Pomogę ci -podbiegł do mnie i się poślizgną cała zawartość dzbanka z sokiem pomarańczowym wylądował na nas a na dodatek podkosił mnie i spadłam na niego i teraz to ja siedziałam na nim okrakiem.
-Serio?!?
-Emm..Ups..-powiedział i otrząsnął się jak pies, co wywołało u mnie wybuch śmiechu.
Spojrzeliśmy po sobie chłopka się podniósł się i spojrzał na mnie dotknął mojego policzka i przybliżył się jeszcze bardziej a mimochodem przymknęłam oczy, poczułam jego ciepły oddech na moich ustach czułam go coraz bliżej. Nagle usłyszałam trzask drzwi i jasne światło palonce światło. CAAAAAT !!!!! Spojrzałam na chłopaka szybko się odsunęliśmy się od siebie. Spojrzałam się na Cat.
-Proszę, naprawdę proszę-cały czas starała się na nas nie patrzyć-posiedzicie, że nie robicie TEGO na moim NOWYM dywanie!
Wstaliśmy z dywanu. Spojrzałam gniewnie na Cat.
-To może ja już pójdę-powiedział kierując się do drzwi.
-Poczekaj-pobiegłam do niego zatrzymał mnie ręką i wsadził do kieszeni kawałek papieru- Pa Cat!-krzykną do Cat, ta chamska istota mu odmachał, a do mnie uśmiechną się seksownie i wyszedł.
-Ale się słodko wyglądacie-uśmiechnęła się, bo wiedział, że znowu nasz przyłapała.
-Idę spać żeby nie być skazana za zabójstwo.
Poszłam do pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. Kora już spała na łóżku. Wyciągnęłam karteczkę, na której pisało „Zapraszam cię na oficjalną randkę z moją osobą w piątek o 18 po ciebie przyjdę, a tak po za tym…Do zobaczenia i słodkich snów…” 
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Przepraszam, przepraszam, przepraszam że nie dodałam w sobotę ale przygotowania świąteczne :( Bardzo dziękujemy za +700 i za 6 komentarzy chociaż w 2 rozdziale było 8, więc w tym chce też 8 :3 a i będzie teraz tradycją że co sobotę nowy rozdział :P I chcieliście żeby zaczęło się coś dziać między Emily i Kendallem proszę :P 

http://img.stylistki.pl/sets/rozdzial-5-1356350939-s221759.jpg?v=0
Stój Emily

sobota, 15 grudnia 2012

Rozdział 4



"Cat"

Miałam piękny sen. Naprawdę piękny sen. Nie pamiętam o czym był, ale przypuszczam, że był piękny. Niestety KTOŚ, lub COŚ musiało mi go przerwać. Poczułam coś mokrego na twarzy. Jak tylko otworzyłam oczy zobaczyłam kudłatą mordę Kory. Tego można było się spodziewać…
- Przecz szarańczo!- krzyknęłam i lekko odepchnęłam psa
- Emily! Ten gobiln chce chyba iść na spacer!- zawołałam zawijając się w pościel, lecz nie usłyszałam odpowiedzi. Spojrzałam na godzinę w telefonie. No jasne, 3.32. Poczłapałam na wpół śpiąca do pokoju przyjaciółki, ale nie zastałam jej. To dziwne… Wczoraj ostatni raz widziałam ją jak wychodziła do sklepu po chińszczyznę. To było jakoś o 21.00. Zaraz potem poszłam spać. Zaczęłam się martwić.
- O Boże! Coś się jej stało! Pewnie ją zgwałcił jakiś niewyżyty żul, albo gorzej! Menel! Albo narkoman! Podał jej pół tablicy Mendelejewa i pewnie włóczy się gdzieś po ciemnych uliczkach Los Angeles goniąc za jednorożcami! Ale gdzie tylko nie pójdzie, czają się na nią niewyżyci menele! Jak ja mogłam w takiej sytuacji spokojnie spać?! Jeszcze chciałam dołożyć jej cierpień i wygonić ją do parku z tym potworem!- krzyczałam w histerii, jednak mój dramatyczny monolog przerwała wychodząca z łazienki Emily.
- Możesz się kurwa zamknąć? Jest trzecia rano- odrzekła zaspanym głosem przecierając oczy i ziewając.
- Całe szczęście…- odetchnęłam z ulgą- Już nigdy nie rób mi tego. Rozumiesz?!- rzuciłam się na nią i uścisnęłam mocno.
- Znaczy mam nie chodzić do kibla?- zapytała zdziwiona przeczesując palcami roztargane włosy.
- Nie ważne… Może lepiej już ja pójdę do tego parku…- odparłam.
Założyłam coś na siebie i poszłam (pobiegłam) do parku.
Usiadłam wygodnie na ławce i rzuciłam Korze patyka. Myślałam dużo o nadchodzącej randce. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że jeszcze nie wiedziałam, w co się ubrać! Znając życie zajmie mi to parę godzin. Poczekałam aż Kora zrobi jeszcze dwie rundki wokół parku i ruszyłam w stronę domu. Niestety w drodze powrotnej nie spotkał mnie żaden niewyżyty menel. Było znacznie gorzej. Na chodniku spotkałam nikogo innego, jak mojego byłego- Scotta. W tej chwili modliłam się o kulkę w tył głowy.
- Cześć kochanie! Jak miło cię znowu widzieć!- powiedział szczerząc się jak idiota.
- Ja raczej nie pałam takim entuzjazmem jak ty- odpowiedziałam z sarkazmem.
- Oj nie bądź taka zgorzkniała… Wiem, że wciąż mnie kochasz…
- Nie bądź tego taki pewny. Jak chcesz wiedzieć to jestem z kimś już umówiona- odpowiedziałam uśmiechając się szyderczo.
- Doprawdy? Kim jest ten szczęściarz?
- Na pewno nie tobą- stwierdziłam gasząc jego uśmieszek- Nie jest takim palantem jak ty- odparłam i poszłam dalej, zostawiając go zmieszanego.

*   *   *
W domu panował chaos. Wszędzie leżały porozwalane rzeczy i buty. Na prawie nie widocznym pod stertą ubrań łóżku, siedziała załamana Emily.
- Może będzie najlepiej jak pójdziesz nago?- zapytała zrezygnowana i załamana Emily.
- Nie przesadzaj. Zobacz, może tak?- spytałam demonstrując przed nią zestaw składający się z szarych spodni, jeansowej koszuli oraz kilku dodatków. Do tego założyłam botki na obcasie.
- Na którą się umówiłaś?- zapytała spoglądając na zegarek.
- Na 15.00, bo co?
- No bo jest 15.00.
- Cholera!- krzyknęłam i pobiegłam na dół.
- Zawiozę Cię- zawołała Emily. Chwyciłam szybko torebkę i wyszłyśmy z domu. Dobrze, że mieszkałyśmy stosunkowo blisko morza.
- Gdzie Cię podrzucić?- spytała Emily odpalając silnik.
- Na plaże- dopiero wtedy zdałam sobie z tego sprawę. Szpilki i sypki piasek to nie był najlepszy pomysł.
Kiedy zbliżyłam się znacząco do umówionego miejsca, zauważyłam jak Logan czeka już na mnie, niecierpliwie się rozglądając. Był ubrany w białą koszulę i czarne jeansy, a przez ramię miał przewieszoną marynarkę. Zdjęłam buty i podbiegłam do chłopaka. Kiedy mnie zauważył, od razu na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Bardzo mi głupio, że musiałeś na mnie czekać. Straciłam poczucie czasu… Przepraszam- powiedziałam skruszona.
- Przecież spóźniłaś się jedynie 3 minuty. Nie masz za co przepraszać- odpowiedział uśmiechając się jeszcze szerzej.
- Rzeczywiście. Ale to nie zmienia faktu, że nienawidzę się spóźniać… To gdzie dzisiaj idziemy?
- To niespodzianka.
- Ooo… No dobrze. Prowadź.
Szliśmy wolno brzegiem morza podziwiając widoki i zadając sobie nawzajem pytania. Kiedy wreszcie dotarliśmy na chodnik, otrzepałam stopy i założyłam buty. Przy poboczu stał zaparkowany czarny samochód. Logan otworzył przede mną drzwi auta i rzekł:
- Zapraszam panno Morgan. Proszę się rozgościć.
- Ależ bardzo dziękuję panie Henderson- odpowiedziałam teatralny głosem i zajęłam miejsce- Powiesz mi wreszcie gdzie zmierzamy? Chyba, że zamierzasz mnie wywieść na Syberię i zostawić na pożarcie niedźwiedziom polarnym?- zażartowałam.
- Nie ma tak dobrze. Ale żeby Cię uspokoić powiem jedynie, że będzie tam o wiele cieplej niż na Syberii- powiedział uśmiechając się tajemniczo, po czym ruszyliśmy w drogę. Na miejscu, gdzie się zatrzymaliśmy stał duży budynek. Mieściło się w nim kino.
- Mam nadzieję, że lubisz Harrego Pottera- powiedział wysiadając z samochodu.
- Też mi pytanie!
- No to bardzo dobrze się składa- uśmiechnął się pogodnie i podał mi rękę, by pomóc mi wstać.
- Dzięki- uśmiechnęłam się nieśmiało.
Kiedy weszliśmy do sali kinowej uderzył mnie mocny zapach popcornu i chipsów. Gdy zajęłam swoje miejsce, Logan oznajmił, że pójdzie po coś do picia, zanim zacznie się film. Odprowadziłam go wzrokiem, aż do momentu, kiedy zniknął za drzwiami. W sali nie było wielu ludzi. W naszym rzędzie nie siedział nikt, poza nami. Co bardzo dobrze się składało… Moje rozmyślania przerwał Logan, który wrócił z colą. Kiedy usiadł, jak na zawołanie, zgasły wszystkie światła i rozpoczął się film.
Naprawdę bardzo starałam się skupić na poczynaniach młodego czarodzieja, ale siedzący obok mnie chłopak uniemożliwiał mi to. Jego nieziemski zapach przyprawiał mnie o zawrót głowy. ”Dobra, dosyć tego. Oglądam film”- postanowiłam, chociaż trudno mi było podjąć taką decyzję, bo naprawdę pachniał cudownie… Kiedy na chwilę udało mi się skupić na walce Harrego i Voldemorta poczułam wzrok Logana na sobie. Od razu na mojej twarzy zapłonął rumieniec. Szybko to zauważył i uśmiechnął się pogodnie. Znowu poczułam jego perfumy. Był zdecydowanie za blisko. Nie mogłam się oprzeć od głębokiego wdechu. Nerwowo pociągnęłam łyk coli i powróciłam oglądania do filmu. Natrafiłam na moment, kiedy przed głównym bohaterem niespodziewanie wyskoczyła Hydra. Odruchowo przytuliłam się do ramienia Logana i wysypałam na niego cały popcorn. Całe szczęście, że nie trzymałam w ręku coli. Logan zaczął się śmiać.
- Przepraszam. To było odruchowo- tłumaczyłam nieśmiało strzepując z niego popcorn.
- Nic nie szkodzi. To było bardzo przyjemne- jego uśmiech się poszerzył.
Przez resztę seansu siedziałam wtulona w umięśniony tors chłopaka, a on trzymał mnie za rękę. Miał rację. To bardzo przyjemne… Mogłam wtedy do woli rozkoszować się zapachem jego perfum. Po zakończonym seansie poszliśmy do pobliskiej kawiarni coś zjeść. Kupiliśmy również gorącą czekoladę na wynos.
- Jeśli chcesz, możemy przejść się nad morze zobaczyć zachód słońca- zaproponował.
- Byłoby wspaniale- odrzekłam popijając kolejny łyk czekolady.
Podążaliśmy wolno, w świetle bladych promieni zachodzącego słońca. Słońce właśnie chyliło się ku wodzie, kiedy dotarliśmy na niewielki pomost. Przysiedliśmy na jego końcu. Logan okrył mnie swoją marynarką, a ja przytuliłam się do niego. Siedzieliśmy tak w milczeniu przez dłuższy czas. Kiedy złota bryła prawie całkowicie zniknęła za taflą wody, chłopak zajrzał mi głęboko w oczy. Ujął moją twarz w obie ręce i zbliżył do swojej. Niestety nasz pierwszy pocałunek został przerwany, zanim jeszcze do niego doszło!
- Hej kotku! Nie ładnie się tak zachowywać za plecami swojego chłopaka!- usłyszałam głos. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Scotta gapiącego się z nienawiścią na Logana- Co ty sobie gościu wyobrażasz, żeby obmacywać się z moją panienką?!- Logan natychmiast wstał z pomostu. Zrobiłam to samo.
- Scott, nie masz prawa wtrącać się w moje życie! Myślałam, że przypomniałam Ci o tym dzisiaj rano. Nie chcę Cię więcej widzieć! Rozumiesz?! Nie po tym, co mi zrobiłeś…- na to wspomnienie, mój głos się załamał. Logan zrobił krok w przód. Stał teraz pomiędzy mną, a rozłoszczonym Scottem. Wyglądało to tak, jakby chciał mnie osłonić przed nim swoim ciałem.
- Wydaje mi się, że Cat wyraziła się jasno- odparł Logan spokojnym głosem- Uprzejmie proszę abyś zostawił ją w spokoju, inaczej będziesz miał do czynienia ze mną.
- Ciekawe co mi zrobisz- zaśmiał się złośliwie. Prawdę mówiąc Scott był rzeczywiście nieźle napakowany. Bałam się, że może zrobić Loganowi krzywdę.- Ciesz się, bo mam dzisiaj dzień dobroci dla frajerów. Pogadamy później, księżniczko- uśmiechnął się złośliwie i odszedł. Stałam cała roztrzęsiona. Nie chciałam żeby mój koszmar się powtórzył. Logan podszedł do mnie i mocno przytulił.
 - Nie ma się czego obawiać- szepnął mi do ucha.
- Na mnie już chyba czas- powiedziałam.
- Odwiozę Cię- zaproponował.
W drodze powrotnej oboje milczeliśmy. Logan przybrał zamyślony wyraz twarzy. Zapewne rozważał wcześniejsze wydarzenie związane z moim byłym. Wysiadłam z samochodu. Chłopak odprowadził mnie pod same drzwi. Przez moment staliśmy w całkowitej ciszy patrząc na siebie. Po chwili Logan spytał:
- Co się wydarzyło między tobą a Scottem? Jeśli nie chcesz, nie musisz mówić- wiedziałam, że o to spyta. Mimo, że nie chciałam powracać do tego momentu, stwierdziłam, że Logan zasługuje na odpowiedź. Wzięłam głęboki oddech.
- To było jakieś dwa miesiące temu. Chodziłam wtedy z nim. Nasz związek trwał krótko i był największym błędem mojego życia. Moja przyjaciółka Emily wiedziała, że lubił imprezować i przesadzać z alkoholem. Ostrzegał mnie przed nim, ale ja jej nie słuchałam. Pewnego wieczoru…- przełknąłem ślinę- Przyszedł do mnie. Cuchnął alkoholem. Emily nie było wtedy w domu.. Wszedł do mieszkania bez problemu, ponieważ nie zamknęłam drzwi. On chciał…-  nie byłam wstanie dokończyć. Żołądek zwinął mi się w supeł, a do oczu napłynęły łzy- Kiedy mu odmówiłam wpadł w szał i rzucał we mnie wszystkim co miał pod ręką. W pewnym momencie podrzedł do mnie i uderzł prosto w twarz. Uciekłam z domu z płaczem. Tamtą noc spędziłam w motelu. Potem już nigdy go nie widziałam. Razem z Emily przeprowadziłyśmy się, ale on znowu mnie znalazł-  kiedy skończłam, po moim policzku spłynęła łza, a potem kolejna. Logan podszedł bliżej i przytulił mnie najczulej jak tylko umiał. Wytarł moje łzy kciukiem i powiedział:
- Nigdy więcej nie spotka Cię nic podobnego. Nie pozwolę temu draniowi ponownie Cię skrzywdzić- zajrzał mi głęboko w oczy- Już  nigdy więcej nie będziesz cierpiała.... Dopilnuję tego- powiedział i przypieczętował swoją obietnicę delikatnym pocałunkiem. Wszystkie dotychczasowe troski związane ze Scottem, zniknęły za jednym dotykiem jego ciepłych warg na moich ustach. Chciałabym żeby ta chwila nigdy się nie dobiegła końca. Znałam go zaledwie dwa dni, ale nawet po tak krótkim czasie złączyło nas coś nierozrywalnego… W jego ramionach czułam się tak bezpiecznie jak nigdzie indziej na całym świecie. Chciałam żeby tak pozostało…
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
 Proszę o to 4 rozdział a tak po za tym chcieliście fotki Kory z którą są same problemy :D (w realu też ;P) 















 Scott Milar

  

















Chorobliwie zazdrosny o Cat chociaż nadal ją kocha w dziwny sposób to okazuje. Ma 22 lata i zawalczy o uczucia Cat i zrobi dosłownie wszystko żeby ją odzyskać. 


Stój Cat na randkę.
 

sobota, 8 grudnia 2012

Rozdział 3



„Emily”

***W tym samym czasie kiedy Cat była na plaży***

- Poczekaj tutaj chwilę- powiedziałam do chłopaka, chcąc sprawdzić, czy Kora, aby na pewno śpi w moim pokoju. Nie chciałam przecież żeby Kora zadała mu większych obrażeń.
- Dobrze. Tylko wiesz, że ja krwawię i potrzebuję natychmiastowej pomocy- powiedział teatralnym głosem.
- Oczywiście, oczywiście- rzuciłam od niechcenia.
Wpadłam do domu i rzuciłam swoją torbę i klucze na stołek, po tym pobiegłam do swojego pokoju w celu sprawdzenia czy Kora jest w domu. Nie było. Pewnie Cat wzięła ją na plaże. Spokojnie zeszłam na dół i otworzyłam drzwi Kendallowi. Chłopak powoli wszedł oglądając wszystko.
- Spokojnie nic się na ciebie nie rzuci- powiedziałam, na co chłopak przytakną.
- Mieszkasz sama?
- Niee... Mieszkam z przyjaciółką i psem- skierowałam się do łazienki.
Chłopak szedł za mną.
- A pies gdzie i przyjaciółka?
- Hmm… Wiesz co? Postanowiła przejść się na plaże. Napisała mi smsa.
Skierowałam się z chłopkiem do łazienki, blondyn przysiadł na krawędzi wanny, a ja odwrócona do niego plecami szukałam potrzebnych rzeczy. Znalazłam wodę utlenioną, wacik. Jednak nie mogłam znaleźć plastra, a czułam cały czas wzrok blondyna na sobie badający mój każdy ruch. Nie odwracając wzroku, powiedziałam do niego.
- Przestaniesz się w końcu gapić, nie mogę się skupić!
- Ale przecież ja się nie gapię ja tylko natrętnie zerkam- zaripostował.
Wróciłam do poszukiwań plastrów. JEST!!! Odwróciłam się do Kendalla i zmoczyłam wacik wodą utlenioną.
- Może lekko szczypać- powiedziałam niezgodnie z prawdą. Tak naprawdę będzie piekło jak cholera.
Spojrzałam w jego zielone oczy. Boże, jak one na mnie działały. Szybko odwróciłam wzrok żeby nie pomyślał, że natarczywie się na niego gapię. Dotknęłam zakrwawionego miejsca. Kendall od razu syknął z bólu.
- Rzeczywiście, prawie nie poczułem- powiedział ze łzami w oczach.
- Nie jesteś zawodowym kłamcą, prawda?- odparłam z sarkazmem.
- Ty za to masz dar do uzdrawiania- wytarł załzawione oko.
- Wiem. Dzięki…- uśmiechnęłam się szeroko- Dobra. W ramach rekompensaty zrobimy czekoladowe naleśniki.
- Jakoś tak szybko ozdrowiałem. Jestem za- podniósł się z brzegu wanny, uśmiechnęłam się do niego odwzajemnił uczynek i zobaczyłam rząd białych zębów.
Skierowaliśmy się na dół do kuchni. Blondyn szedł za mną. Czułam jego perfumy. Pachniał cudownie. Jezu, co ja gadam? Znam go zaledwie jeden dzień, ale jest inny od facetów, których ja poznałam, lepszy.
- Dobra wiesz jak się robi naleśniki, nie?
- Nie, nie wiem. Ty w ogóle mnie nie doceniasz- powiedział sarkastycznie i odwrócił się do mnie plecami- Foch forever z przytupem i melodyjką” lalala” - powiedział do mnie przez ramie.
- Idiots, idiots everywhere- powiedziałam i złapałam go za ramie żeby się odwrócił w moją stronę. Spojrzeliśmy po sobie i wybuchneliśmy śmiechem.
- Dobrze ogar.. Zrobimy najpierw ciasto. Zaczęliśmy mieszać, ale jednak nie mogłam dosięgnąć mąki, kiedy się tak starałam chwycić, zobaczyłam chłopaka sięgającego tę mąkę. No racja, był wyższy od de mnie o głowę. Jednak niefortunnym trafem źle wziął i cała zawartość mąki wylądowała mu na głowie. Wybuchnęłam niekontrolowanym śmiechem.
- Śmiej się śmiej..a teraz choć cię utulę- zaczął się do mnie zbliżać z otwartymi ramionami.
- A spadaj- powiedział i odsunęłam chłopaka, który jednak pociągną mnie i mocno uścisną.
- Zabije.
Postanowiliśmy zawieszenie broni i zabranie się za naleśniki zrobiliśmy ciasto. Umoczyłam palce i pokryłam czekoladową masą nos blondyna.
- Słuchaj ja, ja to i ty też- powiedział i zrobił dokładnie to samo i znowu zaczęliśmy się z siebie śmiać.
Wszystko było gotowe ozdobiliśmy nasze cuda (mam na myśli naleśniki dość dziwnych kształtów) truskawkami i bitą śmietaną. Wytarłam nos i otrzepałam się z mąki.
Już z progu usłyszałam krzyk przyjaciółki:
- Emily! Nawet nie masz pojęcia, kogo spotkałam na pla…- przerwała w pół słowa, ponieważ na przeciwko niej stanął Kendall cały w mące.
- Okeej… Uznajmy, że to w miarę normalny widok…- stwierdziła głośno- Emily! Zapraszałaś do domu jakiegoś białasa?
- O Cat! Już jesteś? Poznaj Kendalla. Wpadłam na niego w parku- wyjaśniłam zgodnie z prawdą.
- Dosłownie wpadła…- sprostował chłopak.
- Hej! Miło cię mącznąć… Yyy… Znaczy poznać- szybko się poprawiła.
- Skąd ta mąka?- spytała.
- A tak. Rzeczywiście. Wiesz co Kendall? Idź na górę zmyć to z siebie- pokazałam palcem na drzwi łazienki, gdzie on udał się po chwili.
- I jak? Udał się spacerek z Korą?- odparłam siadając wygodnie na kanapie.
- Nawet nie wiesz jak szybko musiałam biec żeby móc ją złapać. Jak ty w ogóle możesz w nocy spać, po tym jak wykorzystasz niewinnych ludzi?- spytała- Przecież sama mogłaś ją wyprowadzić skoro szłaś do parku!
- Niewinnych?! Siebie nazywasz niewinną? A kto nie zrobił dzisiaj śniadania? No powiedz kto! To była kara…
-Yyy… Czepiasz się… Wiesz co? Spotkałam dzisiaj chłopka. Umówiłam się z nim na jutro. Mówię Ci… Ale z niego ciacho! Ma na imię Logan. To wysoki brunet z zaaarąbistą fryzurą, przyzwoicie umięśniony i ma fajny styl. Jestem bardzo podekscytowana! A ty jak poznałaś Kendalla?
- Jak już mówiłam wpadłam na niego i troszkę rozcięłam mu brew- powiedziałam skruszona.
- Zawsze wiedziałam, jaka z ciebie sierota - dodała - A dowiem się, co było z tą mąką?
- Już mówię! Zaprosiłam go do domu żeby opatrzyć mu ranę. Po tym wszystkim trochę zgłodnieliśmy, więc postanowiłam, że zrobimy czekoladowe naleśniki- powiedziałam.
- Naleśniki? Całe szczęście, bo umieram z głodu…
- Czy ty potrafisz myśleć tylko o jedzeniu? Słuchaj dalej. Kiedy poprosiłam Kendalla żeby podał mi mąkę z górnej półki, on wysypał całą zawartość na swoją głowę.
- No to się dobraliście - wybuchnęła śmiechem, ale po chwili uciszyłam ją.
- Ciii… Słyszysz to? Cat… gdzie jest Kora?
- W domu- powiedziała najzwyczajniej w świecie.
- Co?!? O Cholera- sprintem pobiegłam na górę i widok mnie tak rozbawił, że nie mogłam wyrobić. Mój 20 cm piesek dobijał się do łazienki, tam gdzie był Kendall.
- Weź to bydle ode mnie!!!- wydarł się z łazienki.
- Do jest mój piesek Kora- powiedziałam spokojnie.
- Masz amstafa?!? Nic nie mówiłaś o tym nawet nie wspominałaś.
- Nie to nie amstaf. Możesz wyjść, trzymam go na rękach- powiedziałam i zatkałam Korze gębę.
- Jak dużego psa można trzymać na rę...-wyszedł z łazienki, a jego oczom ukazała się mieszaka pinczera miniaturowego- to jest ten pies, który chciał mnie rozszarpać w kiblu!
- No ona ma dopiero 6 miesięcy.
- Aha, ok. To jest normalne zachowanie psa w tym wieku.
- Nie przesadzaj.
Udaliśmy się do kuchni, kiedy Cat spojrzał na przestraszonego Kendalla, tak z niego zwyła, że sama nie mogłam.
- Słyszałaś ?
- Każde zdanie- dała nacisk na "Każde"- Człowieku jak można się bać małego 20 cm pieska, który chciał się z tobą pobawić może i brutalnie...ale pobawić- Cat zaczęła się z niego śmiać.
- Nie, no ja wychodzę nie będę wysłuchiwać jeszcze fali obelg skierowanych na moją osobę, nie mam zamiaru jej słuchać...wychodzę- chłopak odwrócił się do nas plecami i wychodząc zatrzasnął drzwi za sobą. Postawiła Korę na podłodze i wybiegłam za chłopakiem i z poczuciem winny. Podbiegłam do niego i chwyciłam go za ramię zmuszając go do wykonania czynności.
- Przepraszam, naprawdę przepraszam. Nie wiedziałam, że poczujesz cię urażony tym wszystkim- powiedziałam z poczuciem winny i także z winną Cat, która się z niego naśmiewała.
Uśmiechną się do mnie, jednak nie wiedziałam jak przyjąć to do wiadomość czy mi wybaczył, czy nadal żywił urazę do tego wszystkiego.
- Ale wiesz, że zrobiłem to specjalnie żebyśmy byli sam na sam- pokiwał łobuzersko brwiami.
- Osz ty mendo społeczna, ty...ty...dobra nie wymyśle nic innego- dałam mu kuksańca w bok.
- Auć!!!
- Należało się- pogroziłam mu palcem ale on przerwał i dostałam od niego całusa w policzek. Niespodziewanie i z impetem Cat otworzyła drzwi od naszego mieszkania.
-Kendall przepraszam ale myślałam że uznasz to wszystko za żart. Dopiero w tedy zobaczyła co między nami zaszło. Szybko spaliłam raka.- Ahaaaaa… Znaczy, że przeprosiny przyjęte- uśmiechnęła się szyderczo.-A mi wybaczasz? Bo Emily wybaczyłeś po całości- poruszyła znacząco brwiami-Ale mnie nie musisz całować, bo ja jutro ma randkę.
-Wybaczam Ci!!!-krzyknął z daleka, po czym zadowolona Cat wróciła do domu.
- Może spotkamy się jutro- powiedział niezbyt pewien siebie.
- Było by miło.
Uśmiechną się i poszedł w swoją stronę.Weszłam do domu i pomyślałam że jutro będzie całkiem miło.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Zdjęcie Kory postaram się dodać jak najszybciej :D (trudno jest jej zrobić zdjęcie xD) A tak bardzo dziękujemy za 8 komentarzy ^^ to dla nas wiele znaczy i za 6 obserwatorów <3 i także za +300 odsłon. DZĘKUJEMY !!! :)